sobota, 25 czerwca 2016

Nosz kurwa mać

Macie tak, że rzygacie tą całą wesołością? 

Ten post będzie swoistym strumieniem świadomości.

No bo nie wkurza was ta zewsząd bijąca motywacja? Dziś zrobiłam tyle a ja tyle, jestem człowiekiem suckcesu. Oni robią milion rzeczy a ja niczego nie zrobiłam. Jak to możliwe, że osiągają taką codzienna skuteczność w osiąganiu swoich celów i spełnianiu czegokolwiek. Czy to ja jestem niedorozwinięty czy co?

Nie rozumiem tego, a raczej rozumiem. To kreacja, ludzie wrzucają na fb czy yt momenty, które robią z ich życia wspaniałą laurkę sukcesu i powodzenia. Jak ja tym rzygam i to jaranie się ludzi, jakieś pozytywne komentarze, oby tak dalej, zdrowa zupka, śniadanko fit ekstra luz.

Skąd ta moda, rano siłownia, wieczorem kolacja genialny film, no i nie pracuję, po południu czeka mnie rozrywka. Zarabiam dwadzieścia tysięcy miesięcznie i mam 25 centymetrowego penisa, jestem człowiekiem sukcesu.

Nie irytuje was to? Ta sztuczna życzliwość oi radość zewsząd płynąca I te pieprzenia, że trzeba pomagać ludziom, być prawym i sprawiedliwym. A t wszystko działa tylko an chwilę,. Przed kamerą czy aparatem. A nawet jeżeli powie się, prawdę to zaraz wielkie oburzenie hipokrytów, którzy myślą w sumie tak samo ale trzeba grać, z resztą każdy im zawtóruje.

Niech ktoś mi to wytłumaczy co się stało, dlaczego jest tak a nie inaczej. Nagle się okazuje, że każdy jest superiorem, amaze balls.

sobota, 4 czerwca 2016

Moje pierwsze pieniądze!

Dziś trochę nudniejszy post o mojej pół-pasji. Mianowicie o siedzeniu na tyłku i zarabianiu grubych milionów.



Brak forsy to chyba problem każdego, mniejszy lub większy, ale zawsze. Myśli zaprzątał mi brak pomysłu na jej zarobienie. Najlepiej w taki sposób, aby nie musieć ruszać się z domu i żeby nie czuć się jak wyzyskiwana, bezwartościowa lalka. Oczywiście zaczęło się od szukania w necie jakiś dogodnych ofert i wysłuchiwaniu przechwałek znajomych, którzy mieli mniejsze robótki, a co za tym idzie, jakieś zyski.

Po pewnym czasie przyszedł pomysł doskonały! Dlaczego by nie połączyć dwóch pasji, zarabiania hajsu i pisania. Na początku było przeszukanie sieci, co robić, jak robić, czy się da. Okazało się, że to wcale nie takie trudne zacząć, co inne zgarnąć grubszy hajs.

Przygoda zaczęła się od serwisów, gdzie pisze się za grosze, ale można nabyć doświadczenie. Textbookers, Supertreść, Giełdatekstów, Textbroker. Dzięki temu, że każdy tekst jest oceniany, możemy mniej więcej ogarnąć czy piszemy tak, jak zleceniodawca tego oczekuje. Jednak mimo to nigdy nie opieraj się całkowicie na opinii innych. Ci, którzy wystawiają zlecenia, często oczekują tekstów na niesamowicie wysokim poziomie, za cenę uwłaczającą ludzkiej godności. Trzeba wierzyć we własne umiejętności i samemu dbać o własną edukację.

Ponieważ Copywriting to nie tylko pisanie, ale tez znajomość Google i podstaw budowy stron internetowych. Jednak teraz chodziło mi głównie o wartość samych literek w Wordzie.


Potem wraz z doświadczeniem przyszło poczucie własnej wartości i szukanie zleceń na własną rękę. Najlepsze w tym jest to, że w małym czasie można zarobić ciekawą kwotę, a siedzi się w domu i pracuje, kiedy chce. Poza tym warto uświadomić znajomych o potędze Copywritingu, w końcu mogą się stać naszymi klientami.



Kiedyś pewnie zabiorę się opisanie szczegółów tej roboty.

czwartek, 2 czerwca 2016

Janusz Tracz


Od jakiegoś czasu pielęgnuję swoje małe zboczenie. Mianowicie oglądanie wszystkich scen z Januszem Traczem (serial Plebania). Geniusz zła, biznesmen, skurwysyn, ojciec.
Przez głowę mi nie przeszło, że polski przemysł produkcji mało ambitnych potrafi spłodzić tak interesującą postać. Nie można tu nie wspomnieć pana Dariusza Kowalskiego, który w owego Czarta się wcielił.

Cały czas podziwiam jego mimikę lub jej brak, monotonny głos i cięty żart. Jednakże Pan Tracz to bardziej skomplikowana postać niż może się wydawać. Przedstawię swoje spostrzeżenia, oparte na pierwszych 2 i kawałku 3 serii plebanii.


Chyba nikt, poza matką Janusza Tracza, nie wie, kiedy ten się naprawdę urodził. Istnieją dwie daty, jedna to 30 maja 1963 i druga, rok 1969. Jaka jest prawda? Tego nie wie nikt, lecz podobno było to w Tulczynie. Matka, Anna Skrzypczuk wyjechała do Ameryki zaraz po jego narodzinach, zostawiając go na pastwę surowego ojca. Przez ciężką rękę ojca i brak zrozumienia stał się dzieckiem chodzącym swoimi ścieżkami, dręczonym przez demony niezrozumienia i upokorzenia, które zrozumieją tylko Ci, co podobnych za młodu doświadczeń nabyli. Być może to właśnie wtedy narodził się w młodym Januszu prawdziwy rekin podziemnego biznesu, który miał dręczyć niewinnych i fałszywych, po czym budować na ich truchłach swoje nieczyste imperium. 

Jeszcze nie posiadam wiedzy o zbrodniczych początkach Tracza. Prawdopodobnym jest, że zaczął od układania się z Ukraińcami na granicy. Na początku handel lewym  alkoholem, a potem żywym towarem i bronią. Pewne jest, że dziś jego pozycji nie zagrażają mniejsze niepowodzenia, które spotykają każdego, kto biznesem się para. Zresztą niedowiarkowie niech wiedzą, że wspominany, w oczach niektórych antagonista, obraca lekką ręką nieruchomościami o wartościach oscylujących w granicach miliona, a na tym na pewno nie koniec. Niewątpliwie jest to człowiek, którego charakter i droga życiowa stawiają przeszkody w całkowitym spełnieniu się. Bowiem nawet takiego tytana musiało dotknąć odejście pierwszej żony i śmierć drugiej. Jednak, jak to ma w zwyczaju mawiać inna znamienita postać, Bogusław Wołoszański, nie uprzedzajmy faktów. Tych wydarzeń jeszcze niedane było mi ujrzeć, więc skupmy się na czyś innym...

Interesująca bardziej jest dusza i charakter Czarta. Dla wielu jawi się jako bezduszny sukinsyn, inni dostrzegają jeszcze jego inteligencję, lecz mało kto, a o dziwo zwłaszcza żona, nie dostrzega jego cierpienia i wyrzeczeń.

W końcu jak to jest mieć na barkach imperium zła, czynić okropne rzeczy dla dobra swojej rodziny i nie móc się z nikim tym podzielić. Ba! Nikomu tak naprawdę pochwalić. Przecież zbytnie rozpamiętywanie się nad swoim zwycięstwem lub ujawnienie zwątpienia w misję byłoby uznane w środowisku kryminalnym za słabość. Również okazywanie bardziej ludzkich uczuć. Kto pamięta, gdy Janusz zaopiekował się matką Romusia i samym Romusiem? Kto pamięta, że gdy Romuś obrzygał mu tapicerkę, to ten nie mrugnął. Następnego zjawił się w domu jego rodzicielki, pod pretekstem zgubionego Rolexa, aby sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. To właśnie po późniejszej rozmowie z Andżeliką widzimy skrawek jego prawdziwej duszy. Czyż geniusz zła nie odkrywa swojego słabego punktu przed niemogącym mówić ojcem żony? Mówi wprost, że nikt nie jest samotny tak, jak on.

Podobno prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, jak znosi porażki. Zdziwienie mnie złapało po spostrzeżeniu, że bohater ten ponosi ich wiele. Mimo to jednak się nie poddaje, trzyma fason i wie, że kiedyś przyjdzie czas zapłaty. Ilu z nas by się załamało po nieudanej próbie odzyskania własnego dziecka? Lecz nie Janusz Tracz! Nie on. Wie, że trzeba wyciągnąć lekcję z przeszłości i patrzeć wprzód. Polegać na czasie, być cierpliwym, niczym dzikie zwierze czekające na odpowiedni czas. Niestety mało kto rozumie tę sprytną taktykę.

Człowiek honoru, zawsze dotrzymujących swoich obietnic, wrażliwy, manipulator, inteligentny, bystry, romantyk, człowiek renesansu zbrodniczego półświatka.

Proszę państwa: Janusz Tracz.




Cytaty:
„Cała umiejętność polega na tym, żeby wiedzieć, co komu obiecać"
„Nie odmawia się, kiedy pieniądz woła”
„Dobry klecha to martwy klecha”
„Moja rodzina tak łatwo nie odpuszcza, mamy to w genach”
„Człowieka łatwiej zniszczyć niż 200-letni gmach”
„A Sodoma i Gomora? Co to było? Śmierć tysięcy ludzi. Lekcja dobrego wychowania ze skutkiem śmiertelnym?”
"Nie wierzę w boskie sądy, ja sam jestem sędzią"
"Nie ma diabłów, są tylko silni ludzie"
"Ja nie mam przyjaciół, najwyżej sojuszników"
"- Są ważniejsze sprawy, zmartwychwstanie Chrystusa
  - Robi mi to co roku"


Adres, pod którym można znaleźć więcej Pana Tracza.
https://www.youtube.com/channel/UCYDGdmVkKujpLR6uxxKA8rg

poniedziałek, 30 maja 2016

Seriale


Dziś przedstawię swoje ulubione seriale. Kolejność nie ma znaczenia, każdy ma swoje wady i zalety, więc to nie miałoby sensu. Do tego, do zestawienia nie są wliczane wszelkiej maści seriale animowane. Głównym kryterium było to, jak dobrze mi się je oglądało oraz wszelka nostalgia jaką do nich żywię, zwłaszcza do jednego...

Ostrzegam przed spojlerami.

1. Z Archiwum X



Pamiętam gdy, jako dziecko dreszcze pojawiały mi się na plecach, na samą myśl o kosmitach! A ten serial... Niesamowity. Najbardziej podobała mi się chemia, jaka pojawiała się pomiędzy dwójką głównych bohaterów. Spooky Mulderem, który chciał wierzyć i pomimo tego, że widział dowody, to chyba nigdy nie było mu dane naprawdę uwierzyć. Z resztą sam, jako uważny widz, już nie wiem, co było prawdą, a co nie. I chyba to było jedną z najlepszych cech tego serialu. Widz sam wariował po tych zwrotach akcji i ciągłych intrygach, nie było wiadomo komu ufać i w co ufać. Nie bez powodu jednym z głównych mott serii było " Trust No One".
Do tego jest jeszcze Scully, której naukowe podejście do spraw zawsze mnie irytowało, ale miało wiele słuszności. Stanowiła ważny element skutecznie studzący Muldera. Do tego cechowała się genialnymi ripostami i spostrzeżeniami. No i Palacz... Nawet Janusz Tracz nie dorównuje tej niesamowicie smutnej i bezwzględnej postaci... Można by pisać i pisać, zwłaszcza o komediowych odcinkach specjalnych, ale to zostawię na inny post, bo inaczej nigdy nie przejdę do reszty!

2. Chłopaki z Baraków




Urzekli mnie swoim chamstwem, bezczelnością i przyjaźnią. Formuła mocumentary i chwytliwa melodia w intro, paczka dobrych znajomych i ich historie to to, co mnie kupiło.
Mianowicie grupa filmowców chce nakręcić dokument o Julianie, który mieszka wraz z kumplami na osiedlu przyczep. To wszystko, fabuła kręci się wokół ich prób wzbogacenia się i ucieczkami przed pijanym strażnikiem i jego pomagierem, który był męską prostytutką. Dodam jeszcze, że to chyba jedyny serial, który polecam oglądać z lektorem... Kurde faja!

3. Homeland




Zaczyna się od odbicia amerykańskiego żołnierza, który przebywał w niewoli około 7 lat, z rąk terrorystów. Od tej pory jest gwiazdą w kraju, a służby wywiadowcze,  dokładniej jedna agentka podejrzewa go o zdradę. Oczywiście nikt jej nie wierzy i musi udowodnić swoją słuszność. Warto dodać, że jednocześnie jest ona najbarwniejszą i, moim zdaniem, jedną z najlepiej napisanych postaci ever. Później akcja się rozkręca, a kolejne sezony komentują wydarzenia dziejące się obecnie na świecie.

4. Black Mirror




Formuła serialu była dla mnie niespotykana, o czym już było wspomniane. W każdym sezonie są trzy odcinki trwające godzinę. Każdy z nich opowiada inną historię dziejącą się w niedalekiej przyszłości. Mimo to fabuła rozgrywa się w różnych jej wariantach, dzięki czemu dotyka innych problemów. Ciekawy materiał do przemyślenia, dynamiczny i sycący pod względem treści.

5. House of Cards




Chyba nikogo nie zdziwiła ta pozycja. Genialna postać charyzmatycznego Franka Underwooda, bezwzględnego, mściwego i przebiegłego polityka, to to na co czekam przez cały rok. Te wszystkie intrygi oplatające bohaterów, niczym korzenie drzewa glebę, skutecznie skupiają moją uwagę. A ta nieprzewidywalność! Niektórych zwroty akcji były trudne do przewidzenia i wcale nie wydawały mi się wykonane na siłę. Co więcej, cały czas gnębi mnie pytanie... Skoro Frank zdobył władzę w Białym Domu to kiedy ją straci... W końcu to było celem serialu. Przez to pojawiła się niewiadoma, która została skutecznie wykorzystana.

6. American Horror Story




Kolejna seria, która mnie zaskoczyła! Niesamowicie podoba mi się koncepcja prowadzenia nowej historii w nowych sezonach, przy użyciu tych samych aktorów. Satysfakcjonuje mnie widok aktora, który raz grał słabego staruszka, aby zaraz potem grać jego przeciwieństwo. Poza tym niektóre sezony naprawdę mają wciągającą fabułę. Właśnie jestem po seansie ostatniego, z Lady Gagą w roli głównej. Polecam, chociaż dla samej sceny z "Hotline Blink" w tle.

7. Miasteczko Twin Peaks




To jest to, co uwielbiam. Mała miejscowość, mało bohaterów, każdy się zna i trudno jest cokolwiek ukryć. Do tego dziwna oprawa muzyczna i ekscentryczne postaci. Dale Cooper, który wierzy w siły nadprzyrodzone, a swoją wiedzę, wliczając w to wiedzę o buddyzmie, wykorzystuję do rozwiązania zabójstwa miejscowej dziewczyny. Urzekło mnie też zachowanie miejscowych biznesmenów, którzy cechują się... ciekawym humorem... Wszystko jest jakby oplecione w jakąś lekkość i brak powagi, a jednocześnie w ciężką atmosferę sekretu i zjawisk nadprzyrodzonych.
No i ten styl. Główne bohaterki wyglądające na bardziej dojrzałe i stylowe niż dziś kobiety w ich wieku i faceci w genialnych kurtkach, koszulach i wspaniałych fryzurach. Niech tamta moda wróci!

8. House M.D.




Jakoś tęsknię za Doctorem Housem. Uszczypliwy, chamski, intrygujący i inteligentny humor to zdecydowanie wielki plus. Jednak to, co mnie uderzyło, to dramat głównego bohatera. Często moich uszu docierały teksty, że to świetna komedia itd. Tylko że dla mnie najważniejsza była noga Housa, której temat gdzieś się kręcił przez większość czasu. Brzmi trywialnie, ale dramat człowieka odrzuconego, którego cynizm jest niechcianą barierą między innymi ludźmi, bardzo mnie dotknął.

9. Lost



Pamiętacie to o nostalgii? No to o to mi chodziło... Pewien mądry człowiek, Tomasz Pstrągowski, napisał, że oglądanie Lost, to jak bycie żoną, która żyje z bijącym ją mężem. Niby masz nadzieję, że tej nocy nie przyjdzie pijany do domu i cię pocałuje w czoło. Jednak on znowu robi to samo, opowiada kretyńską, pełną dziur historię, której masz już dosyć, ale jednak prosisz o więcej. Trochę jakby ktoś lubił BDSM.

10. Wikingowie




Jeśli chodzi o Wikingów, to jestem w trakcie oglądania i już w pewnym stopniu mnie kupili. Nie wiem dlaczego. Na początku sceptyczne nastawienie zniechęcało mnie do romansu z nimi, ale teraz nie żałuję. Może to wciągająca, dobrze poprowadzona historia i wykreowani, autentyczni bohaterowie, których raz nienawidzę, a raz adoruję. Na pewno szybko się z nimi nie rozstanę.



I to by było na tyle, oczywiście każdy z nich miał gorsze chwile, epizody, czy całe sezony, ale to nie zmienia faktu, że są warte polecenia. Nie ma tu też wielu innych interesujących mnie seriali, ale ktoś musiał odpaść! Dodać tez muszę, że o niektórych z nich mam ochotę pisać i pisać, ale nie chcę nikogo zanudzać.

Tak wiem, że jest więcej lepszych serii jak "The wire", "Office", "Scrubs", "Black Adder" itd. ale nie wszystko było mi dane zobaczyć!

Zachęcam Was do podzielenia się swoimi zestawieniami, z chęcią je przeczytam.

niedziela, 29 maja 2016

List do Mnie


Rok 2020. Nie wiem, jak będzie wyglądała Europa, nie wiem, jak będzie wyglądało USA czy Rosja. Może będą zamieszki na ulicach, ludzie zgromadzą się w centrum, ulice będą zabarykadowane przez płonące opony. Policja uderza pałkami o tarcze i kroczy w stronę reduty warszawskiej. Ostoja demokracji? Ostoja bezrobotnych? Nie wiem, możliwe. Jednakże to, co jest pewne, to to, że dostanę tego roku list od siebie do siebie, dla siebie.

Ale o co chodzi? Mianowicie jest taka strona Futureme.org, na której możemy napisać maila do siebie, wraz z ustaleniem daty dostarczenia. Muszę przyznać, że niesamowicie zaintrygował mnie ten pomysł. Zmusił do takich rozmyślań, które chyba każdy z nas ma w głowie na różnych etapach życia. Na początku jako dzieci w przedszkolu, gdy zaczynamy naszą karierę młodego człowieka. Później przed gimnazjum, przed maturą, kończąc na chwilach dojrzałego życia, gdzie podczas mierzenia się z coraz to trudniejszymi etapami myślimy, co będzie dalej, lub jak to się skończy.



Taka wiadomość może być bardzo pokrzepiająca. W końcu często wyrzucając z siebie mroczne myśli i obawy, uwalniamy się od nich. Taka spowiedź, jakby nie patrzeć, przed samym sobą pomaga, a w tym wypadku też zobowiązuje. Wiesz, że dostaniesz tego maila i to może być motywacją, która pomoże Ci w pozytywniejszym spojrzeniu na jutro i pokonaniu przeszkód, przed którymi  stoisz.



Z drugiej strony to ciekawy eksperyment, jeżeli dobrze sporządzisz list, dokładnie przedstawiając swoją sylwetkę, to po otrzymaniu go dostaniesz unikatową pamiątkę. Zobaczysz co się zmieniło, w jaki sposób przebiegał Twój tok myślenia, jakie słownictwo było w modzie. Może opiszesz zwyczaje ludzi, jakie panują teraz, a za 30 lat to porównasz z tym co będziesz się działo na świecie, lub w kraju. Czy to nie fascynujące, jedna strona a tyle możliwości.

Jeszcze inną ciekawą rzeczą jest to, że niektórzy udostępniają anonimowo swoje wiadomości. Jest tam specjalna zakładka z takimi mailami i to, co tam jest, naprawdę wzrusza. Niektóre wiadomości są pełne smutku i nadziei a niektóre pełne pozytywnych uczuć. To jest niesamowite, że na jednej stronie jest taki zbiór ludzkich historii i osobowości. Problemów, rozterek, planów na przyszłość, tyle osób które, tak naprawdę różnią się od nas tylko językiem i kulturą. Jakoś można poczuć, że nie jest się samemu na tym świecie, a może raczej, że wszyscy jesteśmy sobie bardziej bliscy, niż się nam to wydaje.



sobota, 28 maja 2016

Black Mirror


Ten wpis miał być na początku o serialach, o emocjach, jakie potrafią obudzić, o aktorach, których grę wreszcie doceniam. Może to kwestia scenariusza, może mojej wrażliwości... Kiedyś napiszę o serialach, które oglądam, ale właśnie dziś moje oczy ujrzały coś, co mnie zaskoczyło. 

Serial przedstawia w sezonie 3 odcinki. Każdy pokazuje inną historię, dziejącą się w niedalekiej przyszłości. Właśnie jestem w trakcie oglądania pierwszego odcinka drugiego sezonu, który, póki co, obudził we mnie największe emocje i przywrócił myśli, które już od dawna krążyły mi po głowie i wracały.

Nie wiem jak mam to opisać, aby oddać jak najlepiej te emocje. Wyobraź sobie, że tracisz bliską Ci osobę, z którą toczyło się Twoje życie, z która spędzasz każdą wolną chwilę. Nie macie dzieci, rodzice mają swoje życie, rodzeństwo też. Cieszycie się sobą i akceptujecie ryzyko posiadania tylko siebie, ryzyko, o którym mało kto myśli. Jest nim strata. Po niej każdy dzień to pustka, tylko kot w pustym mieszkaniu. Przygotowując obiad, łapiesz się na myśleniu o waszej ulubionej potrawie, tęsknisz nawet za wadami, utrata zawsze ma piękny makijaż. 

Każdy chciałby uciec z tej sytuacji. Koleżanka głównej bohaterki zapisuje ją do programu, który imituje zachowanie jej zmarłego mężczyzny i działa w sieci. Ta z nim cały czas pisze, traktuje go tak, jakby to był prawdziwy człowiek, zatraca się. Traci kontakt z siostrą, później wszystko idzie o krok dalej... I tak się zastanawiam, czym by się różnił robot, który wygląda i zachowuje się tak jak ukochany, od naszego ukochanego. 

Czy uczucie żywione wobec sztucznego tworu nauki jest tak samo trwałe i prawdziwe jak te wobec człowieka. Z drugiej strony czym jest doskonała imitacja człowieka wobec prawdziwego człowieka. Życie z takim tworem byłoby niewątpliwe oszustwem. Jednakże czy żyjąc w oszustwie i wierząc w nie, to nadal kłamiemy? To jest jak życie narkomana, który nie zauważa rzeczywistości, ponieważ przysłania mu ją iluzja. Iluzja, samo to słowo ma często wydźwięk pejoratywny. Gdy widzimy memy w necie przedstawiające ludzi z Oculusem na oczach i grających w grę. Symbol uzależnienia od "wirtualnej" rzeczywistości. 

Jednak to czyni nas szczęśliwymi, a chyba o to chodzi w życiu. Często myślę, czy przypadkiem Ci "przegrani" nie są tymi, co wygrali. Bo jakby się tak zastanowić to najważniejszym w życiu jest bycie szczęśliwym, Wyznaczamy sobie cele, spełniamy je, mamy zasady, mówimy, że szczęście to nie wszystko, że czasem trzeba zrobić coś związanego z zasadami. To się nazywa spełnienie a ono daje nam satysfakcje - jesteśmy szczęśliwi. 

Więc lepiej nie być cynicznym, nieszczęśliwym, człowiekiem, którego smuci codzienność. Zamiast tego poszukajmy jakichś plusów, nawet tych najmniej ambitnych, pozbądźmy się presji społeczeństwa i pozwólmy sobie na życie w iluzji. Naszej iluzji, którą sami sobie przygotowaliśmy niczym ulubiony pokój. Jeżeli znajdujesz upodobanie w graniu w gierki planszowe to olej złośliwe komentarze i to rób. Jeżeli jesteś zgorzkniały, bo widzisz głupotę innych, to o tym zapomnij. Zaakceptuj, ale nie przeżywaj, bo to Ci nic nie da! Co z tego, że jesteś bardziej świadomy lub spostrzegawczy. Nie zarobisz na tym, nie pomoże Ci to w przeżyciu. Uświadom sobie, że to wcale nie pomaga i zajmij się swoją szczęśliwą egzystencją. Życie ciągłym gniewem, smutkiem wyniszcza i mija się z celem.

"Każdy powinien zrobić sobie codziennie mały prezent, może to być na przykład filiżanka pysznej kawy"

piątek, 27 maja 2016

Uwielbiam mordować ludzi!


Dosłownie przed chwilą, za moją sprawą, zginęło 7 miliardów ludzi. Sporo. W ogóle niesamowite jest to, że aż 20% ludzkości żyje w Indiach! Tyle samo w Chinach, nic dziwnego, że w dobie globalizacji, to właśnie tych dwóch państw ekonomia Starego Świata powinna się obawiać. No ale o tym innym razem.

Chodzi mi o genialną gierkę na smartfona. Plague Inc.


Jest to coś tak wciągającego, że aż trudno mi w to uwierzyć. W skrócie gra polega na wyeliminowaniu całej ludzkości za pomocą naszej choroby. Trzeba to zrobić, zanim naukowcy wynajdą na nią lek. Brzmi nieźle, prawa? 

Do wyboru mamy: bakterię, wirus, grzyba, pasożyta, prion, nano-virus i broń biologiczną. 


Każdy typ plagi ma swoje wady i zalety, a kolejne rodzaje odblokowujemy poprzez zakończenie gry poprzednim. Na przykład grzyb ma wielkie problemy z rozprzestrzenianiem się, broń biologiczna zwiększa swoją śmiertelność w czasie, a pasożyt jest trudny do wykrycia. Polecam zagrać tym ostatnim, nazwać go "komunizm" i zacząć w Rosji. Ekstra sprawa.

Po wybraniu narzędzia zbrodni należy je nazwać i dodać pewne ułatwienia, jeżeli mamy do nich dostęp. Nazwa jest ważnym elementem gry. W końcu jest trochę ironii w nazwaniu bakterii "głód" i rozprzestrzenieniu jej w Afryce. Albo wybicie "higieną" całych Indii... No ale nieważne!

Z czasem, gdy plaga się rozprzestrzenia, zdobywamy punkty DNA. Należy je wydać na jej "ulepszenie", zwiększenie efektywności w rozprzestrzenianiu się, śmiertelności czy też dotkliwości.



Wszystko ma wpływ na rozwój leku, nad którym pracuje ludzkość i na wydarzenia które dzieją się na świecie. W pewnym momencie mogą upaść rządy, transport lotniczy zostanie wstrzymany, a ludzie zaczną się wypróżniać na ulicach. Dzień jak co dzień.


Gra wymaga myślenia strategicznego i cierpliwości. Należy przemyśleć to, w jaki sposób będziemy rozwijać naszą plagę i jak wykorzystamy jej specyficzne umiejętności. Poza tym, co zostało tu opisane, jest jeszcze wiele więcej opcji. Jednak opisanie ich zajęłoby mi zbyt wiele czasu. No, chyba że ktoś by chciał, to napiszę jakiś poradnik.

Spróbujcie zaplanować swoją własną hekatombę, zwłaszcza w jakiś ponury dzień, to bardzo poprawia humor!